125ccm w podróży. Jak to jest?

Dziś weekendowe podróże to swoiste uwolnienie się od tygodnia pracy, a wolność, to słowo, które pojawia się bardzo często w kontekście motocykli. Czy stodwudziestkapiątka daje taki smak niezależności w podróży?

Będąc na jednej z licznych grup, skupiającej głównie takich użytkowników jak ja, którzy ledwo co wsiedli na motocykl, dość często widzę pytania typu: „Jak długie trasy robicie na 125-tkach? Czy nadają się te sprzęty na weekendowe wycieczki?” Rozumiem te pojawiające się wątpliwości świeżych motocyklistów – sam się zastanawiałem jak to będzie. Czy wystarczy mocy? Czy będzie komfortowo? Jak się spakować? Czy taka jazda daje radość gdy ma się silnik o pojemności tylko 125ccm?

Lubię poszerzać swoje horyzonty i sprawdzać „na własnej skórze”, więc już po niecałym miesiącu od zakupu Zontesa G1 ruszyłem w najdłuższą podróż tamtego sezonu, mojego pierwszego sezonu motocyklowego. Z Wałbrzycha pojechałem w okolice Szczecinka, a przy okazji odwiedziłem między innymi Mielno.

Wiedziałem, że to spore wyzwanie będzie dla mnie lecz ekscytacja na myśl o tej podróży przyćmiewała wszelkie troski.

W ciągu sześciu dni pokonałem około 1400 kilometrów w tym 600km to drogi ekspresowe. Można pomyśleć, że to szaleństwo – 15 koni i ekspresówka?! Odrobina przemyślanej strategii i można jechać. Najważniejsza dla mnie zasada – byle nie być między dwoma autami ciężarowymi. Poza „eskami” reszta trasy to dojazdy do miejsc docelowych, pokonywane wszystkimi kategoriami, od dróg krajowych po gminne i leśne gruntowe. Świetny przekrój, który dał mi poczuć ducha odkrywcy. Któż z nas nie marzył o wielkich podróżach będąc dzieckiem?

Doskonała okazja do sprawdzenia czy G1 to więcej niż Scrambler z nazwy. Legalne, leśne drogi w zachodniopomorskim dały mi obraz, że to sprzęt który może nosić ten zacny przydomek.

15 koni mechanicznych, prędkość przelotowa sięgająca 90 km/h i otwartość na ciągłą zmianę trasy, bo przecież wszędzie mogę coś ciekawego napotkać. Pomnik Parowozu w Lubianej, wieża widokowa w Ińsku czy piękne drogi przez Drawski Park Krajobrazowy i wiele innych miejsc, które cieszyły oko albo podniebienie, bo dobra kawa i ciasto wchodzą świetnie gdy trzeba schować się przed ulewą, a smakowite lody dobrze chłodzą w niemiłosierny upał. To był sześciodniowy urlop, który przyniósł mi sporo doskonałych chwil i wspomnień na lata. Najważniejsze, że ten wyjazd dał mi własny obraz na to, czy się da oraz jak to jest jechać przez prawie cały kraj z południa na północ, mając jedynie stodwudziestkępiątkę.

Wędkarski strój przeciwdeszczowy musiał wystarczyć i dał radę. Szkoda tylko, że założyłem go jak już byłem kompletnie mokry po 3 minutach ulewy. Padnięty, przemoknięty ale szczęśliwy pod garażem na powrocie.

Pewnie, że się da i może być to super przygoda jeśli zdasz sobie sprawę z tego, na jakich parametrach będziesz działać. Przecież nie oczekujesz od brokułu, że będzie smakował jak średnio wysmażony stek wołowy. Jeżdżąc takim motocyklem wiesz, że to nie jest „liter” i liczysz się z pewnymi wyzwaniami. Ja przyjąłem taktykę „na zwiedzaczka”, bez pośpiechu, jedynie mając zarys trasy i zero planów gdzie pojadę gdy dotrę na miejsce. Dla mnie to kwintesencja motocyklowych przygód – wolność. W takim duchu zrobiłem dziesięć tysięcy kilometrów w swoim pierwszym sezonie. Podobny wyjazd zaliczyłem jeszcze raz, w lipcu wyruszyłem w Beskidy i było to równie doskonałe przeżycie. Z radością już planuję kolejne w tym roku.

Żadne informacje na forum czy moja historia i podobne jej nie dadzą Ci właściwej odpowiedzi. Jeśli masz ochotę na wyjazd przez pół czy nawet cały kraj, to po prostu to zrób. Doświadcz tego, a stanie się to Twoją odpowiedzią, tą najwłaściwszą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back To Top